Szukaj
Close this search box.

Artykuły

Analiza transakcyjna

Process Communication Model (PCM): Nieugięty

Czy znasz chociaż jedną osobę, która zawsze ma zdanie na dany temat? Kieruje się silnym zestawem wartości i na tym opiera się większość decyzji, które podejmuje? Osoba godna zaufania: jeśli mówi, że coś będzie zrobione, to na 100% to zrobi? To właśnie Nieugięty.   Pierwszy z sześciu typów osobowości w Process Communication Model (PCM), koncepcji stworzonej przez Taibiego Kahleba. Możesz wkrótce przeczytać o tej koncepcji TUTAJ, żeby mieć podstawową strukturę wokół tego, o co tak naprawdę chodzi w PCM.   Dzisiaj chciałabym, żebyśmy mieli opis tego, kim jest Nieugięty, po to, żeby wiedzieć, co robić, kiedy rozpoznamy ten typ w Bazie drugiej osoby. Oznacza to, że jest to pierwsze piętro ich struktury osobowości, gdzie posiadają większość zasobów, kompetencji i umiejętności. Baza to także to, jaki jest najbardziej naturalny sposób porozumiewania się drugiej osoby i przez jakie okulary patrzy na świat. Dlatego dzisiaj dowiemy się, kim jest Nieugięty, jak się poruszać, kiedy ta osoba jest przed nami i co zrobić, żeby skutecznie się z nią komunikować.     Jak rozpoznać Nieugiętego?     Nieugięty to osoba, która ocenia otaczający ją świat, porównując go ze swoimi wartościami i przekonaniami. Ich postrzeganie opiera się na opiniach, a wiele sytuacji z Nieugiętymi wiąże się z porównywaniem jednej rzeczy do drugiej. Jak się czują, jak myślą i jak na co dzień działają w odniesieniu do prawa, zasad, polityk, sposobu pracy. W otoczeniu ludzi są lojalne i cenią sobie zaufanie. Zawsze dotrzymują obietnic: Nieugiętemu nie sposób nawet pomyśleć o niedotrzymaniu słowa. Jeśli powiedzą, że coś zrobią, zrobią to bez względu na wszystko. Nie musimy więc zadawać im kilka razy pytania typu: „Czy zamierzasz to zrobić? Jaki jest postęp?”, ponieważ zawsze będą to robić (właściwie tego rodzaju pytania doprowadzają Nieugiętego do szału).   Jak rozpoznać tę osobę, jeśli nie mamy jeszcze jej struktury osobowości? Możesz słuchać słów, których używają.   Dla Nieugiętego będzie to: “W mojej opinii…”, „Wierzę…”, „Moim zdaniem…”, „Powinniśmy coś zrobić” lub…nie powinniśmy czegoś robić”, „Ufam…”, „Ważne jest dla mnie…”, „Najważniejsze jest…”.   Mówią te słowa, bo widzą świat przez pryzmat opinii i wartości: tak właśnie Nieugięty jest najbardziej widoczny. Mówimy oczywiście o zachowaniu, kiedy przebywa w strefie OK-OK. Chodzi o to, żeby mieć swoją opinię, ale także zawsze mieć dobre intencje. Nie chodzi o narzucanie opinii bez względu na wszystko ani o to, by kogoś skrzywdzić.   Mają zdanie na każdy temat, a nawet jeśli nie (np. czymś się zupełnie nie interesują), to mają na ten temat swoje zdanie. Na przykład: „Ok, nie interesuję się polityką, bo naprawdę mnie to nie interesuje: nie chcę tracić czasu na ten temat”. Na tym przykładzie widać, że zawsze jest jakaś opinia, nawet jeśli na pierwszy rzut oka jej nie ma. Co ważne, Nieugięty nie ma żadnego problemu z wypowiadaniem tych opinii na głos. I nie chodzi tu o bycie niegrzecznym: chodzi o bycie wytrwałym i posiadanie głosu, który ma znaczenie (w życiu zawodowym i/lub prywatnym). Oczywiście ważne jest JAK opinia jest przekazywana (trzeba to powiedzieć z perspektywy OK-OK). Jeśli nie – to inna część historii.     Czego Nieugięty potrzebuje w komunikacji?     Jestem godny zaufania = Jestem wartościową osobą     Kiedy wiemy, że Nieugięty jest w dystresie?     Co znaczy być w dystresie? Bycie w dystresie oznacza, że ​​nie nasze potrzeby motywacyjne są niezaspokojone i wchodzimy w sekwencję stresu przypisaną do określonego typu PCM. Tak więc, jeśli po drugiej stronie procesu komunikacji masz Nieugiętego, a jego potrzeby są sfrustrowane, popada on w dystres i wtedy zobaczysz 3 kroki sekwencji.     Bycie w dystresie oznacza dla nas tyle, że ​​nie myślimy jasno. Kiedy tak się dzieje, nie mamy dostępu do naszego bazowego zestawu umiejętności, kompetencji radzenia sobie w różnych (szczególnie stresujących i trudnych) sytuacjach, nie jesteśmy w stanie adekwatnie zareagować (nawet jeśli racjonalnie wiemy, jak to zrobić). Dlatego tak ważne jest, aby najpierw wrócić do OK-OK, do naszej Bazy, a potem – gdy już tam będziemy, udać się i uporać się z sytuacją. Tego rodzaju podejście zawsze się sprawdzi, niezależnie od bazowego typu PCM drugiej osoby. Warto zapamiętać kolejność tej sekwencji, bo jest ona bardzo powtarzalna. Ćwicząc rozpoznawanie wzorców, ćwiczymy nasze mięśnie odpowiedniego reagowania, bez wpadania w niepokój. Maska zaprasza maskę: co oznacza, że ​​zachowanie w obliczu dystresu będzie miało na nas wpływ i nawet jeśli będziemy w strefie OK-OK, możemy przejść na ciemną stronę mocy. Świadomość tego, co się dzieje, daje nam narzędzia do ochrony siebie i wspierania innych w powrocie do równowagi.  

Read More »
Organizacja

Jak skutecznie uczyć innych?

Czy miałeś/aś kiedyś sytuację, że chciałeś/aś kogoś czegoś nauczyć? Wszystko wyjaśniłeś/aś, włożyłeś/aś w to mnóstwo czasu i wysiłku, a ostatecznie ta osoba niczego się nie nauczyła? Lub przekazałeś/aś komuś informację zwrotną, ponieważ nie zrobił(a) czegoś poprawnie. I po rozmowie wydawało się, że wszystko jest w porządku, ale po kilku tygodniach, miesiącach ten sam błąd popełniła ta sama osoba?   Czy zacząłeś/aś się złościć, czuć się zawiedziony/a lub winny/a: czy to ty, czy to wszystko z powodu nich?   Czy byłeś/aś wytrwały/a, usiadłeś/aś z tą osobą i wyjaśniłeś/aś to samo 10 razy? A może po prostu zdecydowałeś/aś się już nie zawracać sobie głowy: skoro najwyraźniej ta osoba nie rozumie, co mówisz?   Ile przypadków kończy się porażką, gdy myślimy o skutecznym nauczaniu innych? 20%? 50%? Więcej? A ile z tych ludzi nie powie, że nie rozumie, bo nie chce wyjść na debila?       Co możemy zrobić, żeby lepiej uczyć innych – żeby mogli się rozwijać dzięki naszej wiedzy i doświadczeniu? I żeby obie strony nie maiały wrażenia, że ​​zmarnowały czas na wątpliwy efekt?   Dlaczego proces uczenia tak często nie działa ?   Możemy mieć najlepsze intencje, żeby uczyć innych. Tak naprawdę najczęściej je mamy: chcemy, żeby ludzie byli lepsi w tym, co robią, dzielimy się naszą wiedzą, doświadczeniem i tym, czego nauczyliśmy się dotychczas w danym temacie. W naszej głowie wszystko wydaje się być w porządku. Jest gotowość do nauczania i uczciwa intencja, żeby to robić.   Załóżmy, że jesteśmy opiekunami (funkcja buddy) nowego pracownika. Chcemy tę osobę wdrożyć, zaopiekować się nią, przekazać wszelkie informacje o tym, jak działa ta organizacja. Przygotowanie nowego pracownika do zrozumienia naszego środowiska i tego, jak wszystko się robi – żeby nie marnował czasu i nie był zestresowany lub sfrustrowany bieganiem w kółko w poszukiwaniu właściwej osoby, która odpowie na jego pytania.   Mamy plan, rozpoczynamy proces. Przekazujemy swoją wiedzę, uczymy drugą osobę jak najlepiej realizować cele jakie sobie stawiamy jako zespół. Sprawdzamy zadając pytanie: „masz jakieś pytania?” lub „czy wszystko jest dla ciebie jasne?”. A jaka jest najczęściej odpowiedź na te dwa pytania? 90% ludzi odpowiada „nie, wszystko w porządku, żadnych pytań”, „tak, wszystko jasne”. Czy to także twoje doświadczenie?   I jest jasne, dopóki tak nie jest. Wszystko wyjaśniliśmy, sprawdziliśmy z nowym pracownikiem i tyle: zaczyna działać samodzielnie.   I jest jeden błąd. A potem jeszcze jeden. Dajemy informację zwrotną, wszystko znów jest jasne, a oni idą i znowu popełniają ten sam błąd. Kiedy pytamy, co muszą zrobić, żeby osiągnąć zamierzony efekt, odpowiadają „nic, wszystko dobrze”.   Brzmi znajomo?   Czasem uczymy, potem widzimy, że praca nie została wykonana z efektem, na jaki się zakontraktowaliśmy, dajemy informację zwrotną z intencją, żeby następnym razem było lepiej. I wcale nie jest lepiej: czasami jest tak samo, a nawet gorzej. Co dzieje się pomiędzy tym procesem, że wyniki są często rozczarowujące (dla obu stron)?   Kim potrzebujemy być, żeby dobrze uczyć innych?   Istnieje pewien zestaw umiejętności, które powinny posiadać osoby, które chcą efektywnie i efektywnie uczyć innych.   Bazując na mojej perspektywie nauczania (innych) i uczenia się (od innych), uważam, że stanowi to złotą listę kompetencji, które czynią człowieka niesamowitym przewodnikiem w transformacji pracy i życia ludzi wokół nas. Wiemy też, że nie trzeba być nauczycielem akademickim czy szkolnym, żeby z nich korzystać. Każdego dnia dzielimy się wiedzą na wiele sposobów: uczymy naszych kolegów w pracy, dzieci w domu, dzielimy się wskazówkami i trikami z przyjaciółmi lub członkami rodziny, przekazujemy wartość członkom naszej społeczności. Czego potrzebujemy, żeby zrobić to najlepiej jak to możliwe?     Najważniejsza rzecz z tego artykułu   Kiedy uczymy innych, jesteśmy przy nich. Powstrzymanie potrzeby pokazywania, że ​​jesteśmy najmądrzejszymi osobami na sali, może być niezwykle trudne, ale musimy to zrobić, żeby skutecznie uczyć innych. Pamiętanie, że proces, w którym czegoś uczymy, jest przeznaczony dla naszej publiczności (nawet jeśli jest to jedna osoba), sprawia, że ​​od czasu do czasu cofamy się o krok lub dwa i zastanawiamy się nad sposobem, w jaki to robimy.   Czy to dla mnie, czy dla nich? Na czym się skupiam: na procesie czy na osobie? Czy bardziej zależy mi na odhaczeniu wszystkich elementów z listy, czy też zależy mi na zmianie, jaką dokonuję w mózgu i sercu tej osoby?   Oto pytania, które zachęcam nas wszystkich do zadawania sobie pytań za każdym razem, gdy czegoś uczymy. Sprawi, że wszystko, co robimy, będzie lepsze, skuteczniejsze i wydajniejsze, a także: będziemy na maxa zadowoleni z dobrze wykonanej pracy.

Read More »
Przywództwo

TEAMING: dlaczego nikt nie uczy, jak być dobrym członkiem zespołu?

Czy zauważyłeś/aś, że w niezliczonych programach rozwoju, warsztatach czy procesach mentorskich uczymy liderów, jak być świetnymi lider(k)ami, a rzadko zdarza się, że uczymy pracowników, jak być świetnymi członkami zespołu? Podążać za ideą TEAMING?   Dlaczego? Czy ważniejsze jest posiadanie wykwalifikowanych liderów niż ludzi, którzy wiedzą, jak dobrze ze sobą współpracować? Wiemy, że to nieprawda. Częścią skutecznego przywództwa jest posiadanie zespołu, który potrafi skutecznie współpracować, najlepiej lubić i rozumieć się nawzajem jako ludzie.   Podczas moich studiów podyplomowych w obszarze Transition Management, jeden z wykładowców przyniósł na zajęcia książkę pt. „Teaming: How Organisations Learn, Innovate, and Compete in Knowledge Economy” autorstwa Amy C. Edmondson (na ten moment nie ma polskiego tłumaczenia). Rozmawiając o zespole, ludziach, komunikacji i tym, jak tworzy to świetne (lub mniej świetne) organizacje, zaczęłam się zastanawiać, jak te wszystkie punkty są ze sobą powiązane. Jak jedna rzecz wpływa na drugą i ostatecznie decyduje o sukcesie lub porażce?   Jak myśleć o TEAMINGU: czy to w ogóle istnieje?     Czym jest TEAMING?   TEAMING to sposób myślenia. W oparciu o książkę Amy TEAMING polega bardziej na „byciu” z innymi w określony sposób niż na „robieniu” rzeczy. Oczywiście zachowanie jest ważną częścią całej idei, więc możemy powiedzieć, że „zachowanie” to „działanie”. Ale nie o to chodzi.   Chodzi o to, że TEAMING obejmuje sposób pracy, zachowania, podejmowania decyzji w środowisku pracy, w którym nie mamy luksusu stabilnych struktur zespołowych. Gdzie pojedyncze osoby, zespoły, działy i projekty muszą w jakiś sposób współpracować, a okoliczności cały czas się zmieniają. Zatem TEAMING wprowadza współpracę opartą na chęci uczenia się, bycia lepszym każdego dnia i jak najlepszej komunikacji, pomimo ciągłych zmian, które nigdy się nie kończą. I nigdy tak nie będzie, bądźmy szczerzy.   Czy kiedykolwiek zastanawialiście się nad cechami dobrego członka zespołu? Z pewnością jesteśmy w stanie bardzo szybko i w ciągu 30 sekund wymienić cechy dobrego managera. Ale co z członkami zespołu? Niedawno przeprowadziłam to ćwiczenie z jedną grupą liderów, dla której prowadziłem warsztaty. Poprosiłam ich, aby podali 2-3 rzeczy, które ich zdaniem są cechami świetnego członka zespołu. Wyniki wyszły tak:       Jak więc widzimy, jest wiele rzeczy związanych z braniem odpowiedzialności i wykonywaniem swojej pracy, ale przede wszystkim są to rzeczy związane z „byciem” z innymi. Osoba, która dzieli się wiedzą, opiekuje się innymi członkami zespołu, słucha, jest odważna, jest mentorem dla innych. Elementów „transakcyjnych” nie ma zbyt wiele, jak widać. Ciekawe, prawda?       Jak zarządzać procesem TEAMINGu?   Jako liderzy mamy duży wpływ (większy niż nam się wydaje) na to, jak wygląda środowisko pracy naszych pracowników. Bardzo często nie korzystamy z tej mocy, ponieważ nie wierzymy, że to zadziała, nie wiemy, jak to zrobić lub boimy się, że pewnymi działaniami osiągniemy inny rezultat niż ten, do którego dążymy. Nie wierzymy, że faktycznie możemy coś zmienić.   Kierowanie w TEAMING oznacza stosowanie sposobu myślenia, który pozwoli ludziom być lepszymi członkami zespołu. Składa się z trzech rzeczy:   Lider(ka) jest odpowiedzialny/a za stworzenie przestrzeni pracy, w której ludzie mogą się rozwijać. To wszystko, co potrzebujemy zrobić.     Dlaczego nie uczymy ludzi, jak być świetnymi członkami zespołu?     Rozpoczęcie rozwoju od nauczania ludzi, jak być dobrymi członkami zespołu nie jest zbyt intuicyjne. Zdecydowanie bardziej klasycznym sposobem jest nauczenie liderów, jak skutecznie przewodzić innym. Ale w ten sposób całą odpowiedzialność zrzucamy na barki lidera. Nie twierdzę, że lider nie musi się rozwijać, posiadać określony zestaw umiejętności, zachowań czy sposobu myślenia.   Ale kiedy myślimy o doskonaleniu umiejętności bycia świetnym członkiem zespołu, dzielimy odpowiedzialność na wszystkie osoby tworzące zespół: managera ORAZ członków zespołu. W procesie tworzenia zespołu potrzebują uczestniczyć obie strony: wpływa to na poziom zaangażowania, kontrolowania i bycia częścią czegoś więcej niż tylko własnego zakresu.   Dlaczego nie robimy tego częściej? Być może dlatego, że wymaga to zmiany sposobu myślenia i podejścia oraz stworzenia nowego, żeby uwzględnić inną perspektywę. Czasem może to być trudne, jeśli pójdziemy daleko w strefę rozciągania i odtworzymy możliwości rozwoju, jakie mamy dla ludzi w organizacji.     Czego potrzebujemy, żeby dokonać tej zmiany?       Czy nie byłoby wydajniej, przyjemniej i bardziej wciągająco mieć więcej niż jedną osobę, która zajmuje się różnymi elementami budowania zespołu? Wyobraź sobie, że wszyscy bierzemy udział w budowaniu środowiska, w którym ludzie są silnie zmotywowani, osiągają bardzo dobre wyniki, tworzą przestrzeń do przedstawiania różnych pomysłów i mają zapasowych partnerów do ich omówienia? Gdzie uczymy się od siebie nawzajem, dzielimy się wiedzą i najlepszymi sposobami pracy?   Dla mnie to brzmi całkiem dobrze. A dla ciebie?

Read More »
Rozwój osobisty

5 sposobów wykorzystania każdego błędu do rozwoju

Nikt nie lubi popełniać błędów i ponosić porażek. Błędy wiążą się z jednym z najgorszych uczuć, jakich może doświadczyć człowiek: poczuciem winy, wstydem, rozczarowaniem, smutkiem, czasem złością. Konsekwencją tego jest często wrażenie, że znowu nam się nie udało, że nie jesteśmy wystarczająco dobrzy, żeby zrobić to, do czego dążyliśmy. Albo, że może powinniśmy pozostać tam, gdzie jesteśmy. Często myślimy, że to, co robimy, nie ma sensu – nie jesteśmy stworzeni do niczego więcej, niż mamy dzisiaj, jesteśmy niekompetentni, niewystarczająco wykwalifikowani, silni czy mądrzy. Prawda jest taka, że jeśli nie ponosimy żadnych porażek, oznacza to, że nie staramy się wystarczająco mocno. Jeśli nie popełniasz błędów, oznacza to, że pozostajesz w swojej strefie komfortu i nie zmuszasz się do przebywania w strefie rozciągania. Błędy są potrzebne, żeby się rozwijać. Oczywiście mają one sens tylko wtedy, gdy się na nich uczymy. Kiedy analizujemy, wyciągamy wnioski i idziemy do przodu będąc mądrzejsi, z lepszym zrozumieniem siebie, innych i otaczającej nas rzeczywistości. Jednak dla wielu z nas popełnienie błędu, pomyłka lub podjęcie złej decyzji jest czymś nie do pomyślenia. Koniec świata, relacji lub możliwości biznesowej. Pytanie zatem brzmi: co możemy zrobić inaczej, żeby wykorzystać błędy do rozwoju, zamiast dać się im zjeść żywcem? 1. Traktuj dzień bez błędu jako zmarnowany Sara Blakely, założycielka firmy Spanx (marki sprzedającej bieliznę, legginsy, stroje kąpielowe i odzież ciążową w ponad 50 krajach na całym świecie) została wychowana pod dość sprzecznym z intuicją zdaniem, które ojciec zadawał jej codziennie. „Co ci się dzisiaj nie udało?” – tak ono brzmiało. A kiedy odpowiadała: „nic, wszystko było w porządku”, jej ojciec mówił coś w stylu: „to znaczy, że nie starałaś się wystarczająco mocno”. I w ten sposób ona i jej brat nauczyli się, że każdego dnia, wracając ze szkoły, muszą mieć przynajmniej jedną porażkę lub błąd, bo bez tego dzień nie jest do końca wartościowy. To była prawdziwa porażka, żeby nie ponieść porażki. Oczywiście nie chodzi dostrzeganie codziennie wyłącznie niepowodzeń i bycie z tego powodu nieszczęśliwym. Najważniejsze jest, żeby ponieść porażkę i wyciągnąć wnioski z każdej pojedynczej rzeczy, która poszła źle. Popełniać błędy, zastanawiać się nad nimi i być lepszym człowiekiem następnego dnia. Zobacz, jak ta zmiana myślenia może uwolnić cię od poczucia winy, ciągłego niedosytu lub poczucia, że nie jesteś wystarczająco dobry/a. Ta zmiana pozwala ci dokonać zmiany w sposobie myślenia, która będzie miała ogromny wpływ na to, co robisz, jak myślisz i podejmujesz decyzje. Od tej chwili każdego dnia (na koniec dnia lub następnego dnia rano: jeśli prowadzisz dziennik, wspaniale jest dodać to do codziennego rytuału) myśl o jednej sytuacji, reakcji, decyzji lub rzeczy, którą zrobiłeś/aś dzień wcześniej, z czego nie jesteś dumny/a. Albo traktujesz to jak błąd, porażkę, a nie najlepszą wersję siebie. Zastanów się, co skłoniło cię do takiego zachowania i zadaj sobie pytanie: co mogłem/am zrobić inaczej w tej sytuacji? Jaką inną, lepszą decyzję mógłbym/mogłabym podjąć? Traktuj dzień bez błędu jako zły, szukaj chwil, które nie były idealne, zastanawiaj się i wyciągaj z nich wnioski. Ale chroń się przed wpadnięciem zbyt głęboko w króliczą norę rozczarowania lub poczucia winy: nie przyniesie ci to nic dobrego. Bądź mądry/a: gdy poczujesz, że nie czujesz się zbyt dobrze, zatrzymaj się na kilka dni, odpocznij. Dobrze jest od czasu do czasu zaczerpnąć oddechu. Dla niektórych z nas tego rodzaju ćwiczenia mogą być naprawdę trudne, a nawet wyczerpujące. Zwłaszcza jeśli masz silny driver „Bądź doskonały”, który mówi ci, że jeśli nie jesteś na 100%, nie jesteś wartościową osobą jeśli nie robisz rzeczy idealnie. Bądź tego świadomy/a, szukaj korzeni i zmieniaj swoją historię. To jest coś, co tak naprawdę możesz zrobić dla siebie. 2. Z każdego błędu weź dla siebie jedną rzecz Żeby wykorzystać każdy błąd jako okazję do rozwoju i zdobywania rozpędu, musimy mądrze podchodzić do pracy, którą wykonujemy w każdej sytuacji. Granica pomiędzy konstruktywną analizą sytuacji a zapadnięciem się w otchłań rozpaczy, niedoskonałości czy rozczarowania tym, kim jesteśmy w porównaniu z tym, kim według nas powinniśmy być, jest naprawdę cienka. Dlatego chciałbym cię zaprosić, żebyś z każdego błędu, który sam(a) popełnisz, wyciągnął/ęła tylko jedną rzecz. Nie więcej, nie mniej. To dobry i zdrowy sposób na ochronę siebie (szczególnie z punktu widzenia zdrowia psychicznego), żeby nie zagłębiać się za mocno w trudne emocje. Dla niektórych z nas może być kuszące, żeby pojechać za daleko i wylądować w momencie, z którego bardzo trudno będzie się wydostać. Powiedziałeś coś niemiłego dla swojej drugiej połówki? Zastanów się, dlaczego to zrobiłeś/aś i skonstruuj jedno zdanie, które będzie bardziej adekwatne, żebyś mógł/mogła je użyć następnym razem, kiedy pojawi się podobna sytuacja. Nie zadawaj sobie pytań typu: „czy on/ona w ogóle mnie kocha?”, „czy jestem wystarczająco mądry/zabawny/ładny/przystojny?” lub „dokąd my właściwie zmierzamy?”. Oczywiście niektóre z tych pytań mogą być trafne, ale w tym ćwiczeniu zastanów się nad jedną rzeczą, którą możesz zrobić inaczej, żeby zobaczyć rezultaty w swoim obszarze wpływu. Ktoś w pracy doprowadził cię do granic cierpliwości swoją niekompetencją? Możesz zadać sobie pytanie: „czy oni naprawdę są niekompetentni? Może ich kompetencje leżą gdzie indziej niż w moich ramach?”. I jedno z najważniejszych: „co zrobiłem/am, żeby wrócić do pozycji OK-OK?”. To pytanie, które ostatnio mnie nurtuje i myślę, że może przydać się również każdemu/j z nas. Jaką jedną rzecz możesz jutro zrobić inaczej w stosunku do tej osoby? 3. Za każdym razem inwestuj 5 minut w rozwój Za każdym razem, gdy widzisz szansę na zrobienie czegoś lepiej, zainwestuj 5 minut na nauczenie się, jak zrobić to inaczej. Traktuj to jako konkretny czas rozwoju, nawet jeśli wiesz (z racjonalnej perspektywy), co i jak robić. Zawsze jest miejsce na rozwój, spróbowanie czegoś nowego. Nakrzyczałeś na swoją drugą połówkę, bo byłeś/aś zmęczony/a po ciężkim dniu w pracy? Przeczytaj 5-minutowy artykuł o tym, jak skupić się na lepszej komunikacji w obliczu stresu (uczucie zmęczenia to także stres dla organizmu). Sprokrastynowałeś/aś zadanie i teraz tego żałujesz? Obejrzyj 5-minutowy film o tym, jak mniej odkładać na później w swoim życiu. Podjąłeś/ęłaś złą decyzję? Zadzwoń lub napisz do jednej znanej ci osoby, która naprawdę dobrze radzi sobie z podejmowaniem decyzji. Poproś o to, żeby podzielił(a) się z tobą 3 rzeczami, które ją osobiście wspierają

Read More »