Szukaj
Close this search box.

Artykuły

Rozwój osobisty

5 rzeczy, dzięki którym poczujesz się lepiej w czasie świąt

Jeśli mógłbyś/mogłabyś wybrać tylko jeden najbardziej stresujący okres w ciągu roku, co byś wybrał(a)? Czy grudniowy okres około świąteczny jest w twoim TOP3? Jak to jest, że w czasie świąt świat wygląda inaczej? Ostatni kwartał roku ma w sobie coś magicznego i nie mówię tu o magii świątecznego czasu. Chcemy w ciągu jednego miesiąca docisnąć wszystkie rzeczy, które chcieliśmy osiągnąć lub zrobić przez cały rok lub zadbać o relacje z rodziną w jeden lub dwa gwiazdkowe wieczory. Jak dużo stresu cię to kosztuje? Czy czujesz się pod presją, atakowany/a przez tradycję lub pytania, na które tak naprawdę nie chcesz odpowiadać? Jak często czujesz, że wolał(a)byś spędzić ten czas sam(a) lub z przyjaciółmi, najlepiej w jakimś słonecznym, pięknym i ciepłym miejscu? A co jeśli w tym roku zadbamy o siebie lepiej? A co jeśli w tym roku poczujesz się dobrze przed, w trakcie i po okresie świąt, bez żalu i poczucia winy? Przyjrzyjmy się 5 rzeczom, które możesz zrobić, aby osiągnąć ten stan. 1. Pozostań jak najdłużej w strefie OK-OK Przebywanie w strefie OK-OK oznacza, że myślisz i czujesz, że jesteś OK i inni też są OK. Niektórym z nas naprawdę ciężko jest pozostać w strefie OK-OK w okresie świąt. Czujemy się pod presją, zestresowani całą sytuacją, spędzamy ten czas z rodziną, której czasami już nawet nie lubimy. Nie stawiamy granic, ponieważ nie chcemy zranić ich uczuć. Więc siedzimy i cierpimy w milczeniu. Co myślisz o takim scenariuszu? “W tym roku zostanę dłużej w OK-OK. Jestem w porządku ze swoim życiem i tym, co z nim robię, i wierzę, że inni ludzie też są w porządku – nawet jeśli zadają nieodpowiednie pytania lub zachowują się nieidealnie. Uważam, że zawsze mają dobre intencje, tzn. chcą wiedzieć więcej o moim życiu, ale tak naprawdę nie wiedzą, jak właściwie o to zapytać.” Nie musisz odpowiadać na wszystkie pytania, które ludzie zadają, ale możesz zareagować inaczej – nie obrażaj się, nie irytuj, po prostu postaw odpowiednio granicę. Nie daj się wciągnąć w dyskusję, w której nie chcesz brać udziału. Nie trać energii i czasu na przekonywanie kogoś do czegoś. Wpływaj pozytywnie na to, co jest w twojej strefie wpływu i odpuść wszystko inne. Im bardziej jesteś w pozycji OK-OK, tym mniej będziesz sfrustrowany/a, zestresowany/a i zmęczony/a. OK-OK daje ci wolność nie bycia ściśle połączonym z emocjami, potrzebami, frustracjami, lękami innych ludzi. Czy nie jest warto zmienić podejście na skupienie się na sobie i na tym, co w danym momencie możemy zrobić dla siebie najlepszego? 2. Nie przyjmuj zaproszeń do gier psychologicznych Gra psychologiczna według Erica Berne’a to forma komunikacji, która przebiega według określonego scenariusza i prowadzi do przewidywalnego zakończenia. Świąteczne gry psychologiczne są powtarzalne, z łatwością możemy nazwać każdą z nich i faktycznie zobaczyć sygnały, które pokazują, że nadchodzą. Świetnym przykładem jest wigilia. Młode pary dostają pytania o to, kiedy się pobiorą. Młode małżeństwa dostają pytania o to, kiedy będą miały dzieci, a osoby samotne dostają pytania o to, kiedy kogoś w końcu znajdą. Każde z tych pytań może prowadzić do gry psychologicznej – jest to zaproszenie, które możemy przyjąć lub odrzucić. Gdy ją zaakceptujemy, wcielamy się w jedną z trzech ról w trójkącie dramatycznym: ofiary, prześladowcy lub ratownika i zaczyna się gra. Wysysa z nas energię, sprawia, że czujemy się źle ze sobą i popadamy w konflikty z innymi. Gra ma to do siebie, że jak już się rozpocznie (wkurzamy się, złościmy i reagujemy ze złości na pytanie o to, kiedy dzieci) to ma przewidywalny przebieg (“już o nic nie można was zapytać”, “a córka Magdy już ma dwójkę – spiesz się, bo zegar biologiczny tyka!”) i prowadzi do dość przewidywalnego rozwiązania (“wszyscy zawsze pytają o dzieci, niech się zajmą swoim życiem – nie będziemy się teraz do nich odzywać, dopóki nie zmądrzeją”). Kiedy nie akceptujemy jakiegoś zachowania lub pytania, to co możemy zrobić to ochraniać siebie i oszczędzać energię, którą możemy przeznaczyć na coś innego, naprawdę ważnego i służącego nam i/lub innym. W tym scenariuszu powyżej to, co można było zrobić to postawić granicę zdaniem: “nie czuję się komfortowo w rozmawianiu na temat posiadania lub nie posiadania przez nas dzieci. Jeśli będziemy je mieć, na pewno się o tym dowiecie”. I koniec tematu. Bez tłumaczenia, bez unoszenia się niepotrzebnymi emocjami. Krótkie ucięcie całej dyskusji wytrąca z ręki zapraszacza do gry narzędzie – bo nie trafia on na podatny grunt. 3. Rób więcej rzeczy wcześniej, żeby uniknąć prokrastynacji Czasami sami to sobie robimy – odwlekamy kupowanie prezentów i składników do potraw, gotowanie, sprzątanie lub dekorowanie domu, dzwonienie do innych/przesyłanie życzeń świątecznych lub wszystkie te rzeczy, które większość z nas robi przed i/lub w czasie świąt. Wiąże się to z niesamowicie wysokim poziomem stresu, poczuciem, że nie jesteśmy wystarczająco dobrzy lub zorganizowani, czasem połączonym z poczuciem winy. A przy tym wszystkim po prostu czujemy się zmęczeni i nie mamy energii na bycie centrum rozrywki dla innych. Kiedy brakuje nam energii, często słyszymy komentarze typu: „dlaczego jesteś taki smutny? Są święta – uśmiechaj się i bądź szczęśliwa/y!”. Znasz to uczucie? Jak często podczas tego okresu chcesz po prostu zamknąć się w pokoju i spędzić trochę w ciszy? Aby uniknąć tego uczucia, zaplanuj wykonanie kilku kamieni milowych wcześniej, a nie wszystkich naraz, i to jeszcze 2 dni przed świętami. Stwórz arkusz kalkulacyjny lub tabelę na kartce z rzeczami, które chcesz zrobić, z efektem, który chcesz osiągnąć i datą, do której chcesz to zrobić. Bez wymówek. Zachowaj rozsądek – kiedy już masz listę, sprawdź czy są na niej jakieś rzeczy, przy których możesz skorzystać ze wsparcia? Może możesz „delegować” niektóre z tych rzeczy swojemu partnerowi, dzieciom lub przyjaciołom? Zastanów się, w czym ty i inni jesteście naprawdę dobrzy, a może jako efekt uboczny całości stworzycie dla kreatywną przestrzeń do spędzania wspólnie czasu? 5. Ochraniaj swój czas Ten punkt jest ściśle powiązany z poprzednim, ale idzie o krok dalej. Zwykle w okresie świątecznym planujemy trochę wolnego w pracy, aby nabrać sił po ciężkim czasie i żeby wrócić po Nowym Roku ze świeżą energią. A co wiele z nas robi w tym czasie? Sprząta dom. Myje okna. Dba o

Read More »
Produktywność

Jak zacząć mówić rzeczom “nie”, żeby odzyskać czas?

W poprzednim artykule zaczęłam opowieść o zdaniu „nie mam czasu”. Zainspirowała mnie struktura, której możemy stworzyć wokół tej wymówki i na jak wiele obszarów naszego życia może ona wpłynąć, czyniąc nas bezmyślnymi, często bezkrytycznymi i marnującymi czas na rzeczy, które w ogólnym rozrachunku nie mają większej wartości. W tym artykule zajmiemy się jedną z najtrudniejszych i jednocześnie najważniejszych rzeczy związanych z odzyskiwaniem naszego czasu – mówienie rzeczom „nie”. Kluczowe jest dla nas, jako ludzi, pracowników, partnerów, rodziców czy przyjaciół, wyznaczenie zdrowych granic, z dobrymi intencjami wobec siebie i otaczającego nas świata. Może się to wydawać łatwe, ale wierzę, że doskonale wiesz, jak często potrafi to być jedna z najtrudniejszych rzeczy do zrobienia. Chcesz wiedzieć jak to zrobić i to bez palącego poczucia winy? Spójrzmy na to bliżej. Jak mówienie „nie” rzeczom w pracy może pomóc? To jeden z najbardziej naturalnych instynktów – być częścią grupy. Ma on swoje korzenie w historii i biologii, a wynika z naszej potrzeby przetrwania i nie bycia pożartym przez tygrysa czy innego wilka. W grupie mamy większe szanse na przetrwanie – jedni lepiej rozpalają ogień, drudzy gotują, trzeci polują, a jeszcze inny ochraniają jaskinię. Trzymamy się więc razem, a kiedy ktoś prosi nas o wsparcie w swoich zadaniach, albo zleca nam zadanie do wykonania, a co totalnie niweczy nasz plan na ten dzień (zwłaszcza jeśli ta osoba jest naszym managerem lub kimś jeszcze wyżej w hierarchii), przestajemy robić to, co robiliśmy i przechodzimy od razu do nowego zadania. Żeby przetrwać. Brzmi znajomo? Chcemy, żeby inni ludzie nas lubili. Chcemy być postrzegani jako osoby wiarygodne, pomocne i godne zaufania – to całkowicie naturalna potrzeba. Ale jakim kosztem? Kosztem jest zaleganie z własnymi zadaniami lub projektami, nadgodziny, żeby wszystko zrobić, frustracja, że kolejny dzień przyniósł ten sam scenariusz – wszystko zaplanowaliśmy i skończyło się jak zawsze. Zrujnowany dzień, zrujnowany plan. Nie dziwię się, gdy ludzie, których uczę o tworzeniu struktury wokół swojego dnia, aby skoncentrować swoją energię na właściwych rzeczach, mówią mi: „Ola to u mnie nie zadziała. Potrafię zaplanować dzień, ale wtedy przychodzi do mnie mój manager/członek zarządu/kolega z mojego zespołu i daje mi coś, co jest pilne, i co trzeba zrobić jak najszybciej”. I zgadzają się to zrobić. Ponieważ nie chcą być postrzegani jako leniwi, nie wspierający, samolubni, nieelastyczni. Wyznaczanie granic w pracy to prawdziwa umiejętność, a jej celem jest ochrona naszego czasu przed innymi ludźmi, którzy chcą wykonać swoją pracę, wykorzystując nasze umiejętności, gotowość do pomocy oraz zdolność do sprawnego i skutecznego działania. Jeśli ktoś przychodzi do ciebie lub wysyła ci coś, co wymaga zainwestowania twojego czasu i skupienia (nawet jeśli to tylko 5 minut), zrób krok do tyłu, zanim zaczniesz to robić. Zadaj sobie pytanie: „Czy to jest moja praca? Czy to takie ważne dla organizacji, żebym zrezygnował(a) z tego, co robię i zamiast tego robił(a) to? Czy to takie pilne, że muszę koniecznie zrobić to teraz?”. Możesz posłużyć się własnymi przykładami, ale pamiętaj, żeby zawsze pozostawać w pozycji OK-OK, z dobrą intencją – ochronienia siebie i nie ranienia innych. Ludzie najbardziej boją się, że jeśli zaczną wyznaczać granice i chronić siebie, inni ludzie przestaną ich lubić lub przychodzić do nich, gdy będą potrzebować pomocy. To nieprawda. Zachowanie dobrej intencji, jasna komunikacja dotycząca podziału obowiązków i przejrzystego harmonogramu jest kluczem do unikania konfliktów, nieporozumień i budowania równości w wzajemnym traktowaniu czasu oraz umiejętności. Chodzi o to, żeby robić “z” kimś, a nie “za” niego. Jak mówienie „nie” rzeczom w domu może pomóc? W zależności od kraju i kultury, w której byliśmy wychowani czy żyejmy różnie funkcjonujemy w naszych domach. W niektórych kulturach, o bardziej patriarchalnym charakterze, tradycyjny, konserwatywny sposób życia polega na tym, że kobiety pozostają w domu, wychowują dzieci i zajmują się wszystkim, co jest związane z „domem”, nigdy nie mówiąc „nie” niczemu, co z tym związane. Opiekują się także starszymi członkami rodziny, podczas gdy mężczyźni mają zarabiać pieniądze i utrzymywać dom. W dzisiejszych czasach to się zmienia, ale – biorąc za przykład Polskę, myśli i przekonania o „klasycznych” rolach kobiet i mężczyzn w społeczeństwie są naprawdę głęboko zakorzenione. I na tej podstawie często mamy w głowach przekonania na temat tego, co POWINNIŚMY zrobić lub kim POWINNIŚMY być w określonym kontekście. Jest to związane z myśleniem konserwatywnym i postkonserwatywnym, ale nawet jeśli jesteśmy na etapie postkonserwatywnym, często mamy silne wątpliwości co do tego, jak powinniśmy wyznaczać granice w naszych domach. I statystycznie więcej tych zadań spoczywa na barkach kobiet, więc mamy większy problem z powiedzeniem rzeczom „nie”, z tym, żeby nie zgodzić się na coś, co przecież powinno być dla nas „naturalne”. Ale nie chodzi o to, co POWINNIŚMY zrobić. Chodzi o to, co chcemy robić i czym chcemy się dzielić z innymi, żyjąc razem. A może z czego całkowicie się wycofać, żeby o tym nie myśleć i skupić się na tym, co jest dla nas naprawdę ważne? Zrób listę rzeczy, które w tej chwili robisz w domu. Może o dotyczyć sprzątania, gotowania, robienia zakupów, opieki nad zwierzętami czy dziećmi. To twoja lista, możesz na niej umieścić, co tylko chcesz. Poproś ludzi w twoim domu, aby zrobili to samo, włączając dzieci, jeśli chcesz. Jeśli mieszkasz sam(a), zrób to samo. Następnie podkreśl te rzeczy, które są dla ciebie najważniejsze, które są najbliższe Twojemu sercu i których nigdy byś nie odpuścił(a). Zobacz, co zostało na liście. Zdecyduj, co z tymi rzeczami zrobić – jak podzielić się obowiązkami z innymi domownikami, a może wziąć do pomocy kogoś z zewnątrz, jeśli cię na to stać? Jestem przekonana, że w większości przypadków to, na co nie możesz sobie pozwolić to na robienie wszystkiego na własną rękę i nie proszenie o wsparcie. Wiem, że proszenie o pomoc dla niektórych z nas jest jedną z najtrudniejszych rzeczy do zrobienia, ponieważ wielu z nas myśli, że kiedy to robimy, wydajemy się słabi, że nie jesteśmy w stanie doskonale poradzić sobie sami. Bez względu na to, ile to kosztuje i jak bardzo jesteśmy wyczerpani. Ale z mojego punktu widzenia NIE PYTAĆ to słabość, tłumienie emocji i frustracji to słabość, udawanie, że wszystko jest w porządku to słabość. A to wszystko

Read More »
Produktywność

Jak zabić wymówkę, że „nie mam czasu”?

Kilka tygodni temu moja droga przyjaciółka powiedziała mi, że widzi, że w moich postach i artykułach na Instagramie, które tworzę, jest jedna wspólna rzecz – temat marnowania czasu. I dotarło do mnie, że to prawda. Jedną z najbardziej znienawidzonych przeze mnie rzeczy na tej planecie jest stracony czy zmarnowany czas ORAZ wymówka, której używa wiele osób. Że nie mają czasu. Nie mają czasu zrobić coś ze swoim życiem, karierą, rozwojem. Czytać. Albo zadzwonić do rodziców na 5 minut. Jesteśmy tak zajęci, że zapominamy o tym, co jest naprawdę ważne. Skupiamy się na niewłaściwych rzeczach, zamiast inwestować energię w te, które naprawdę mają znaczenie. Jedyną rzeczą, której wszyscy mają po równo, niezależnie czy to Elon Musk, czy nowo narodzone dziecko to posiadanie 24 godzin do dyspozycji każdego dnia. Pytanie brzmi, czemu możesz powiedzieć „nie”, aby odzyskać swój czas? To jedna z kluczowych rzeczy, które możemy zrobić, żeby przestać używać tego zdania. Ale jak to zrobić? Kiedy mówimy „nie mam czasu” w pracy Czy masz czasem wrażenie, że spędziłeś/łaś naprawdę pracowity dzień (lub tydzień), byłaś/eś na kilku różnych spotkaniach, odpowiedziałeś/aś na niezliczoną ilość e-maili i innych wiadomości, wykonałaś/eś kilka zadań z listy rzeczy do zrobienia, ale na koniec dnia (lub tygodnia) nie możesz powiedzieć, że faktycznie coś zrobiłeś/aś? Że stworzyłaś/eś jakąkolwiek wartość? Dzieje się tak, gdy ludzie są zajęci, a nie produktywni. Możemy być zajęci i nie tworzyć niczego istotnego. I tak naprawdę nie ma znaczenia, czy pracujemy w przestrzeni kreatywnej, czy nie. Każda praca powinna mieć przestrzeń, w której możemy tworzyć wartość – coś, co naprawdę ma znaczenie. Jeśli nie jest to twoja obecna praca, być może nadszedł czas, żeby pomyśleć o przekwalifikowaniu się albo podniesieniu kwalifikacji i znalezieniu innego miejsca, w którym kreowanie wartości dla innych będzie możliwe. Wymówką „nie mam czasu” w pracy jest to, że jesteśmy zajęci, często poświęcamy czas na drobiazgi, odwlekamy większe, te, które faktycznie mogą przynieść wartość innym osobom w organizacji, klientom, samej firmie, otoczeniu. Wydaje nam się, że zrobiliśmy tak dużo, bo cały dzień byliśmy zajęci, ale czy to prawda? Rozwiązaniem tego problemu jest stworzenie struktury wokół dnia pracy. Zrób listę zadań, które chcesz wykonać w ciągu dnia (lub tygodnia). Podziel je na dwie kategorie: duże i małe. Wybierz z listy 1-2 duże i 3-4 małe. Rób małe kroki – jeśli wybierzesz zbyt wiele, odłożysz wszystko na później i nic nie zostanie zrobione. Zawsze zaczynaj od dużych. To da ci większą motywację do dalszego działania, bo kiedy zobaczysz rzeczywiste efekty swojej pracy, twój mózg będzie miał potwierdzenie, że warto to robić dalej. Jak już to zrobisz, przejdź do następnego elementu z listy. Nie sprawdzaj skrzynki mailowej co minutę. Wyłącz powiadomienia, sprawdzaj skrzynkę 2-3 razy dziennie. Stwórz w swoim kalendarzu miejsce na „pracę głęboką”, powiedzmy pierwsze 2 godziny twojego dnia pracy. Pozwoli ci to załatwić sprawy przed spotkaniami, treningami, telefonami, spotkaniami 1:1, e-mailami itp. Więcej o tym podejściu znajdziesz w książce „Praca Głęboka” Cala Newporta (pisałam o slotach na głęboką pracę również TUTAJ). Jakim zadaniom, e-mailom, prośbom od innych osób możesz powiedzieć „nie”, aby odzyskać trochę czasu w pracy? Kiedy mówimy „nie mam czasu” w rozwoju zawodowym Praca w obszarze szkoleń i rozwoju, czy ogólnie w HR przez ostatnie lata, pokazała mi, że kiedy ludzie utknęli w swojej karierze, często używają wymówki, że nie mają czasu. Nie mają możliwości rozwoju w organizacji. Nie ma dla nich nic nowego do nauczenia. Nie wiedzą, co ze sobą zrobić. A kiedy zadaję pytanie: „Co tak naprawdę chcesz robić w swojej karierze?” najczęstsza odpowiedź brzmi: „Och, nie wiem. ROZWIJAJ MNIE”. To niesamowite, jak działa ludzki mózg i jak często po prostu pozwalamy odejść niektórym dziedzinom naszego życia, ponieważ zwyczajnie nie chcemy podejmować żadnych niewygodnych działań, szukamy wymówki za wymówką. Od lat żyjemy w strefie nudy lub komfortu, powtarzając, że nie mamy czasu na czytanie, zrobienie kursu, założenie firmy czy posłuchanie podcastu. To szaleństwo, biorąc pod uwagę, ile godzin tygodniowo spędzamy na Netflixie lub innej platformie oglądając filmy i seriale. Nie zrozumcie mnie źle – ja też oglądam różne rzeczy i uwielbiam to robić. Ale świadomie gospodaruję swoim czasem i wykorzystuję go mądrze, dbając o równowagę pomiędzy poszczególnymi obszarami mojego życia. Stwórz strukturę wokół swojego rozwoju zawodowego. Jakie zdrowe nawyki dla mózgu chciałbyś wyrobić? Zrób listę. Wybierz aplikację, która będzie cię wspierać w budowaniu tych nawyków (obecnie używam aplikacji Habitica, polecam). Niektóre z nich wprowadź jako codzienny rytuał, inne dorzuć do tygodniowej listy. Niech to będzie wyzwanie, ale nie za duże – pamiętaj, że chcąc wyrobić sobie nawyki, potrzebujemy małymi krokami przekonywać nasz mózg, że warto. Sprawdź w ustawieniach, ile czasu dziennie spędzasz korzystając z telefonu. A ile z tego możesz wyciąć i włożyć na przykład na czytanie czegoś, co nakarmi twój mózg? Jakim złym nawykom, sposobom spędzania (lub marnowania) dnia możesz powiedzieć „nie”, aby odzyskać trochę czasu po (lub przed) pracą? Kiedy mówimy „nie mam czasu” w obszarze zdrowia Kiedy mówimy „nie mam czasu” jako wymówki dla rzeczy, które są ważne dla zachowania zdrowia i formy tak długo, jak to możliwe, pewnego dnia budzimy się i jest już za późno. Mamy problemy sercowo-naczyniowe, wysokie ciśnienie krwi lub wysoki poziom cholesterolu, cukrzycę, otyłość albo któreś z zaburzeń psychicznych. Nie możemy wspiąć się po kilku stopniach bez przerwy na oddech po drodze. A dzieje się to często, kiedy jesteśmy dopiero po trzydziestce lub czterdziestce. Siedzenie cały dzień każdego dnia nie jest pomocne. Dla pokolenia naszych rodziców nie był to nawet problem, bo prowadzili zupełnie inny tryb życia – dla nas jest to ogromne wyzwanie. A taki tryb wpływa nie tylko na nasze zdrowie fizyczne, ale także na nasze samopoczucie psychiczne. Kiedy uderzył Covid, zaczął być jeszcze poważniejszy, ponieważ cały czas spędzaliśmy w domach, przemieszczając się tam i z powrotem z salonu do kuchni. I dla wielu z nas tak pozostało. Czy 15 minut na spacer to dużo? Czy to naprawdę takie trudne, że nie możemy tego zrobić? Czy 2 pompki po skorzystaniu z łazienki to coś, czego nie możemy zrobić? Niekoniecznie musisz zacząć biegać 10 km dziennie (oczywiście możesz, jeśli chcesz), bo wszystko zaczyna się od małych rzeczy. Chodzi o

Read More »
Rozwój osobisty

Jak stać się najlepszą wersją siebie?

Wszyscy mamy idoli. Ludzi, których podziwiamy, głośno i/lub w ukryciu. Mogą być naszymi wzorami do naśladowania w różnych dziedzinach życia – świetny rekin biznesu, przedsiębiorca, manager, ekspert w jakiejś dziedzinie, rodzic, partner, piosenkarz, aktor, fotograf. Wielu z nas chce być perfekcyjnym w każdej roli, jaką pełni w życiu, nawet jeśli wiemy, że nie jest to możliwe. A co jeśli powiedziałaby m ci, że jest to możliwe? Możliwa, ale w inny sposób. Wszyscy możemy być najlepszą wersją siebie we wszystkich rolach, które mamy w danej chwili. Co to znaczy? A jak to osiągnąć? Co to właściwie jest “najlepsza wersja”? Najlepszą wersją siebie jest osoba, którą chcesz i którą możesz być. Piękno tego polega na tym, że TY sam(a) określasz, kim jest ta osoba. Nie społeczeństwo, kultura, kraj, twoi rodzice, inni ludzie, KTÓRZY WIEDZĄ LEPIEJ. Ty. Ponieważ to ty żyjesz tym życiem, które masz, a nie ktokolwiek inny. I to twoją rolą jest odkrycie tego, co jest dla ciebie najlepsze i tego, jak chcesz przeżywać życie. Jest piękna książka w tym temacie napisana przez Martę Iwanowską-Polkowską “Nażyć się. Jak zacząć nażywać się od dziś, pamiętać o tym jutro i już nigdy o sobie nie zapomnieć”. Ogromnie polecam, można się przyjrzeć bliżej sobie i pooglądać to, jak przeżywamy nasze życie i czy to, co robimy teraz to rzeczywiście najlepszy możliwy sposób. Istnieją dwa rodzaje światopoglądu, które wpływają na ten temat. I nie są ściśle związane z religią czy poglądami politycznymi (bo tak się mogą kojarzyć w pierwszej kolejności) – czasem są, czasem nie. Pierwszym z nich jest konserwatywny sposób myślenia. Chodzi w nim przede wszystkim o zachowanie status quo, niekwestionowanie zastanego porządku rzeczy. Przyjmowanie za pewnik wszystkiego, czego nas nauczono: naszej roli w społeczeństwie jako mężczyzn i kobiet czy jako dzieci (oddzielnie chłopców i dziewczynek), nastolatków, dorosłych i osób starszych. Może to dotyczyć także cyklu życia (szkoła, praca, małżeństwo, dzieci, choroba, śmierć) lub przekonań, jakie mamy na temat pozycji pewnych elementów w życiu (jak powinniśmy traktować pewne rzeczy, jaki priorytet powinny mieć): rodzina, praca, kraj, kościół, dom itp. Oznacza to, że do końca życia podążamy za pewnymi wartościami czy priorytetami, które zostały nam dane. Dla większości ludzi jest to łatwiejsze wyjście, bo nie muszą o niczym myśleć. To, co układa nam świat już istnieje, nie trzeba się wysilać, żeby podejmować jakieś decyzje, szukać odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Nie musimy tworzyć niczego nowego, ponieważ wszystko już jest. Jest jak jest, nie ma co o tym dyskutować. Drugi to postkonserwatywny sposób myślenia. To przestrzeń dla ludzi, którzy byli w konserwatywnym światopoglądzie, wzięli to, czego potrzebowali lub chcieli z niej wziąć i ruszyli dalej. Kwestionują status quo, nie godzą się na to, co jest dane (jeśli to jakoś nie spełnia ich oczekiwań czy jest sprzeczne z wartościami, które wypracowali dla siebie po drodze), ale szukają najlepszego możliwego dla siebie kształtu rzeczywistości, indywidualnie lub jako grupa ludzi. Chcą od życia czegoś więcej, nie chcą spędzać go tak, jak ktoś inny nakazał im to zrobić w określony sposób, już wcześniej przygotowany. Jest to na pewno trudniejszy scenariusz, ponieważ musimy wyjść daleko poza naszą strefę komfortu, rozciągnąć się, żeby sięgnąć po to, co tam jest. A przecież tak naprawdę nie wiemy, co odkryjemy. Ten światopogląd mówi, że warto zaryzykować – czasem ktoś coś odkryje, czasem nie. I to też jest ok. Chodzi o to, by żyć wartością uczenia się przez całe życie – próbować, ponosić porażkę, wyciągać z tego wnioski i iść do przodu. Aby być najlepszą możliwą wersją siebie, możesz żyć w każdej z tych opcji. Wszystko zależy od tego, co dla ciebie oznacza „najlepsza wersja”. Chociaż jestem wielką zwolenniczką postkonserwatywnego sposobu myślenia, ponieważ widzę, o ile więcej możemy zrobić, gdy stawiamy sobie wyzwania, zadajemy trudne pytania, sięgamy po więcej, to rozumiem, że można wybrać inaczej. Podkreślę to ponownie – wszystko zależy od tego, co „więcej” oznacza dla każdego/dej z nas. Dla mnie to poszukiwanie, poznawanie siebie każdego dnia lepiej, inaczej. Sprawdzanie, co mi działa, a co nie i wybór tego, co sprzyja mojemu ciału i umysłowi. Niepoddawanie się, nawet jak jest trudno i mam ochotę wrócić do starych nawyków. Może nienajlepszych, ale dających komfort i jakieś tam bezpieczeństwo. Ale chwilę później łapię się i zaczynam zastanawiać czy ta najlepsza wersja mnie tak właśnie by zrobiła? I najczęściej odpowiedź brzmi “nie”. Na czym się skupić, aby stać się tą “najlepszą wersją”? To, co możemy zrobić to wykorzystać strukturę myślenia procesowego do zbudowania planu stania się najlepszą wersją siebie. Są to kroki, które mogą pomóc ci w opracowaniu strategii wspierającej osiągnięcie tego, czego naprawdę chcesz. Czego unikać, żeby nie marnować czasu? Wszyscy potrzebujemy czasu na odpoczynek. Żeby zresetować nasze mózgi, obejrzeć mniej ambitny film lub pośmiać się z kotów na Instagramie. Ale istnieje granica pomiędzy potrzebą krótką przerwą, a marnowaniem czasu. Po czym poznać, że marnuję czas? Co więc możemy zrobić, aby tego uniknąć i nie tracić czasu? Wyciąć to. Wyznacz zdrowe granice, chroń siebie i swój czas. Jeśli zrobisz to z dobrej intencji to nie jest to niegrzeczne, ani samolubne (choć na początku można to tak postrzegać – zwykle wtedy, kiedy ludzie wokół ciebie nie znają tego rodzaju reakcji; ale bez obaw, przyzwyczają się). To sposób dbania o siebie – po to, żeby być lepszym w tym, co robisz, wydajniejszym, bardziej zadowolonym, zdrowszym człowiekiem. Poświęcaj czas na rzeczy naprawdę ważne, które przybliżają cię do osiągnięcia twoich celów. Odetnij wszystko inne, zwłaszcza jeśli to wcale nie jest pomocne, a raczej wręcz przeciwnie. Wtedy bardzo szybko zobaczysz różnicę. Najważniejsza rzecz z tego artykułu Aby stać się najlepszą wersją siebie, potrzebujesz dokonać wyboru. Teraz. Kim chcę być? Jaka jest najlepsza wersja mnie? Czego potrzebuję, aby to osiągnąć? Co potrzebuję poświęcić, żeby to osiągnąć? Tak, poświęcenie jest konieczne, jeśli naprawdę chcemy coś zmienić. Złe nawyki powinniśmy zastąpić dobrymi, wysysających energię ludzi na tych, którzy tej energii dodają. Tylko wtedy nasze życie będzie pełne, szczęśliwe, zdrowe i sensowne. Czy to nie jest rzecz, której większość z nas ostatecznie chce?

Read More »